Tom co widzial i co przezyl
do ciemnego loza z soba żem zlozyl
Moje pozegnanie
Życia mego nadszedł już kres,
kres bytu ziemskiego bez szczęścia i miłości.
Me istnienie to tylko były kłopoty i stres,
boleję że nie dane mi było zasmakować czułości.
Teraz gdym wolny od życia i trosk,
widzę jasno:me życie było jak topiący się wosk.
Stopiło się i przepłynęło między palcami,
a tak to bywa,jeśli n ziemi nie jesteśmy stałymi bywalcami.
Cieszcie się i radujcie gdy już nie ma mnie z wami,
lecz pamiętajcie że byliście mymi najlepszymi druhami.
Zgryzotę i smutek odrzućcie w kąt,
a ja szepnę:tak jak wy ja byłem stąd.
Ma dusza odleci daleko w zaświaty,
lecz na mym sercu,tu na ziemi zakwitną kwiaty.
Moi mili wznieście kielichy na mym grobie,
niech nie towarzyszy wam smutek i nie bądzcie w żalobie.
Ktoś zapyta:Andrzej P,kto to taki,
ach ten pamiętam,on był byle jaki.
A wiec mówicie że on już nie żyje,
cóż pogardzony niech w grobie słodko gnije.
Nienawiść,pogarda i miłości brak,
dopiero na krańcu swej bytności ziemskiej.
Każdy powi:TO NIE MIŁO BYĆ TAK.
Zapomniany żeś już przez ludzkość
i słychać tylko ton pieśni anielskiej.
Andrzej Paczkowski
